Rzeźba w mieście

Rzeźba w mieście

 

Pamiętam, z okazji hucznie celebrowanych obchodów osiemsetlecia Berlina w roku 1988, w Zachodniej strefie miasta, na kilka miesięcy wcześniej zorganizowano międzynarodowe sympozjum rzeźbiarskie z udziałem kilkunastu twórców z różnych stron świata. Zatwierdzone projekty zrealizowane w materiałach trwałych, miały stanąć wzdłuż jednej z głównych arterii podzielonego miasta.

Rzeźbiarz bodajże amerykański, na bardzo eksponowanym dużym rondzie zbudował słusznej wielkości piramidę, w którą wbetonowany był prawdziwy samochód osobowy marki cadillac. Wielu z pozostałych realizacji mających charakter dekoracyjny i wtórny nie zapamiętałem, prócz jednej, której zapomnieć się nie da:

Otóż niezaproszony „anonimowy sprawca” przygotowaną w tajemnicy podobną, choć nieco mniejszą piramidę, z której wystawał przód i tył samochodu marki trabant, pod osłoną nocy, przy pomocy dźwigu, n i e l e g a l n i e ustawił na trawniku rozdzielającym dwa pasma jezdni, opodal piramidy z cadillakiem. We wnętrzu trabanta, na przednich siedzeniach posadowił manekiny Honeckera i Breżniewa w „rządowych” garniturach i czerwonych krawatach, a nad ich głowami – osłony przeciwsłoneczne oklejone egzemplarzami „Neues Deutschland” i sowieckiej „Prawdy”…

Ponieważ zbliżała się właśnie „przyjacielska wizyta” obu portretowanych, czynniki odpowiedzialne, w panice nakazały usunięcie nielegalnie postawionej rzeźby.

Przyjechał wielki dźwig, założono stalowe liny i… dźwig zaczął się niebezpiecznie przechylać! Okazało się, że ten „sabotażysta” przyspawał konstrukcję piramidy do jakiegoś podziemnego kolektora. Ponieważ odcinanie od miejskiej rury było by wielce ryzykowne i wymaga specjalnych zezwoleń, egzekucję niepożądanej piramidy odroczono.

I teraz w rzecz wdały się rządne sensacji publikatory, a także bardzo szeroka i niezwykle uaktywniona nagle opinia publiczna. Chór dyspozycyjnych „ratlerków prasowych” potępił nielegalność działań twórcy piramidy z trabantem, psucie „dobrosąsiedzkich” stosunków z NRD i Związkiem Radzieckim. Zagłuszony jednakże został przez vox populi, żądający, by jeśli już koniecznie trzeba coś usuwać, to usunąć cadillaca, a trabanta bezwzględnie zostawić.

Kiedy to wszystko oglądałem, było już wiele tygodni po aferze, a dumny mieszkaniec miasta, niesłyszący rzeźbiarz Marek Lipowski pokazywał mi jako największą atrakcję obchodów osiemsetlecia.

To uaktywniające świadomość i odwagę obywatelską działanie artysty, jak widzimy z historycznej już dziś perspektywy, warte było ryzyka i wysiłku.

Gdy prowokacja artystyczna zwraca uwagę na ważki społecznie problem, legitymizuje formę. Jeśli eksponuje jedynie histeryczną osobowość autora, to nawet wyszukane komentarze i kampanie reklamowe powszechnego zainteresowania nie wzbudzą. Żałośnie bezsilne skandalizowanie opacznie utożsamiane z odwagą twórczą i nowatorstwem, nie stymuluje powstawania dzieł znaczących w życiu społecznym. Toteż entuzjazm towarzyszący realizacjom z zakresu sztuk plastycznych wydaje się czymś bardzo odległym, czy wręcz nieosiągalnym.

Gdy nie jest dobrze, winę zbyt łatwo przypisuje się niekompetencji odbiorcy. Niewyedukowane w teorii sztuki społeczeństwa na szczęście nie myślą cytatami z „instrukcji stosownego odbioru dzieła”. Reagują, gdy coś je porusza. W przeciwnym razie okazują obojętność lub niesmak, wyczuwając, że „król jest nagi”. Dla doznań emocjonalnych w kontakcie z przedmiotem, perwersyjna frazeologia „animatorów zjawisk artystycznych” nie ma zastosowania.

Tymczasem supremacja teorii sztuki nad praktyką, w wieku XX osiągnęła stan groteski: Dyspozycyjność wobec oczekiwań „animatorów wydarzeń artystycznych” i samozwańczych „autorytetów” to już nie sztuka, a sztuczność zniewolonych.

Początek ubiegłego wieku stworzył klimat dla powstawania kultu fuhrerów i generalissimusów w polityce światowej. Ich wynaturzony fanatyzm został przez historię zweryfikowany bezlitośnie. Natomiast zapędy totalitarne wymuszających jedynie słuszne ukierunkowanie rozwoju sztuki nie napotkały tak kategorycznego sprzeciwu, jako że skutki tych działań są społecznie mniej dotkliwe.

W uczelniach artystycznych Produkuje się taśmowo indoktrynowanych magistrów, nieprzygotowanych do samodzielnej twórczości poprzez trening myślenia intuicyjnego i nabywanie umiejętności.

Na szczęście wahadło zegara w położeniu skrajnym zamiera tylko na moment. Młodzi, zawsze bardzo krytyczni wobec zastanych wzorów, otrzymali w spadku po poprzednikach sytuację uwidaczniającą konieczność dokonania przełomu. Rzeźba twórców nieuzależnionych od hegemonów „monstruacji” może dodać blasku miejskiej przestrzeni, nie musi być przedmiotem budzącym zażenowanie stanem kondycji ludzkiej. W wielomiliardowym świecie ludzi zagubionych i samotnych może stać się elementem mile widzianym. Pozyska wówczas światłych fundatorów, a także uwagę poważnych krytyków i teoretyków. Ferujący dziś wyroki i działający z nieograniczoną nieodpowiedzialnością „animatorzy zjawisk artystycznych” odejdą w niepamięć.

Warszawa 2003

 

  • Drogi Czytelniku

    Pamiętaj, że wszelkie materiały, które zamieszczam na moich stronach są chronione prawem autorskim.
    Tak więc kopiowanie ich a także przetwarzanie i rozpowszechnianie bez mojej pisemnej zgody jest traktowane jako przestępstwo. Bądź uczciwy i nie kradnij :)

%d blogerów lubi to: